Podczas edukacji szkolnej byliśmy nieustannie poddawani ocenie: dostawaliśmy dobre i złe stopnie a nasze postępy były porównywane z postępami innych dzieci. Kto z nas nie słyszał w dzieciństwie od swoich rodziców i innych dorosłych: jesteś taki… zdolny, niegrzeczny, śliczny, roztrzepany, bałaganiarz, spryciarz, bystry, leniwy… Nasiąknęliśmy ocenami.

Jak jest dziś w twoim życiu?

Kiedy oceniamy, dokonujemy osądu moralnego, interesuje nas przede wszystkim „kto jest kim”. Kiedy ktoś domaga się częstych spotkań, powiemy, że jest „natarczywy i natrętny”.  Jeśli ktoś po raz kolejny odmówi nam spotkania nazwiemy go „zarozumiałym i wycofanym odludkiem”. Niejednokrotnie słyszałam głosy kierowców wyklinających na innych użytkowników drogi: „co za wariat!”, „kompletny idiota!” i kilka dobitniejszych epitetów. Czasem słyszę, że „dział marketingu to same lenie”, „ty mnie w ogóle nie słuchasz!”, „to niestosowne” etc. Etykiety, obelgi, zarzuty, to formy osądu.

Nasz osąd umieszcza osądzaną osobę na osi prawości i nieprawości – osi wyznaczonej przez nasz własny światopogląd, wartości i zasady moralne. Koncentrujemy nasza całą uwagę na tym by zdiagnozować, zanalizować, uszeregować i ustalić poziom niesłuszności, zamiast zastanowić się czego potrzebuje nasz rozmówca i czego sami potrzebujemy. Pokusa do wydawania osądów prawdopodobnie bierze się stąd, że:

  • przychodzi to nam z łątwością
  • pozwala nam poczuć się twórcą: za naszym słowem tworzymy idiotów, pacanów, leni i zuchwalców!
  • pozwala nam wycofać się z rzeczywistego kontaktu
  • daje chwilową satysfakcję wyższości: w szkole nauczyciel ocenia ucznia (a nie odwrotnie), bo  to on wie więcej, w domu oceniają rodzice – bo to oni rządzą. Skoro my oceniamy – znaczy, że jesteśmy lepsi od naszego rozmówcy.

 

Jakie konsekwencje niesie ocena lub osąd?

Pierwszą najsilniejszą konsekwencją jest wzmożenie obron i oporu u naszego rozmówcy. Po pierwsze: osoba oceniana znajduje się poniżej oceniającego (trzeba mieć przewagę, aby móc wydać osąd, por. wyżej). Po drugie: jej zachowanie jest spłaszczone do jednego określenia, będącego pewną interpretacją i diagnozą. Po trzecie: osoba oceniająca ocenia zgodnie z własną hierarchią wartości niekoniecznie zgodną z hierarchą ocenianego: np. matka po zobaczeniu pokoju syna mówi do niego: „jesteś bałaganiarzem!”, podczas gdy on właśnie zakończył porządki i w jego odczuciu jest na tyle czysto na ile to potrzebne. I wreszcie po czwarte: kiedy wydajemy osąd blokujemy własną otwartość i zmniejszamy szansę otrzymania tego czego potrzebujemy.

Jeśli powiem „ty mnie w ogóle nie słuchasz!” prawdopodobnie efektem będzie protest, oburzenie i odwrócenie się plecami. Co będzie jeśli powiem: „Kiedy podczas rozmowy przeglądasz gazetę zniechęcam się i niecierpliwię.” i/albo: „Potrzebuję od Ciebie wyraźnych sygnałów, że mnie słuchasz. To dla mnie ważne!” i albo „Proszę, patrz na mnie podczas rozmowy”?

Na podstawie:  Marshall B. Rosenberg, Porozumienie Bez Przemocy, 1998, Wydawnictwo Jacek Santorski &Co

0
    0
    Twój koszyk
    Twój koszyk jest pustyWróć do sklepu