Zapraszam do refleksji na temat granic. Na temat tego, w jaki sposób wyrażać sprzeciw, gniew i złość. Jak sprzeciwiać się złu i przemocy. To, o czym tu przeczytasz ma swoje oparcie w Języku serca – NVC oraz w wiedzy psychologicznej.
Aha, jeśli wolisz słuchać, tutaj znajdziesz moje nagranie w tej tematyce (pokrywa się z treścią z tego artykułu:)

 

Akceptacja człowieka czy akceptacja zachowania?

Czym różni się akceptacja człowieka od akceptacji zachowania? Jak postawić granicę w zachowaniu, a równocześnie pozostać w łączności z drugim człowiekiem, wyrażać zrozumienie i akceptację dla niego, jako człowieka? W NVC spostrzegamy drugiego człowieka i jego zachowanie, jako przejaw czegoś ważnego. Nawet jeżeli ktoś się zachowuje w sposób dla nas trudny, to staramy się zrozumieć, co przyczyniło się do takiego zachowania drugiej osoby. Często zdarza się, że kiedy ktoś podnosi głos albo zwraca się do nas w nieprzyjemny sposób automatycznie reagujemy atakiem, obroną lub znieruchomieniem. Dziś zaproponuję alternatywną reakcję, zgodną z językiem serca, z NVC. Jej podstawą jest zrozumienie, że każdy krzyk, zachowanie, krytyka, którą słyszymy są wynikiem nagromadzonej wewnętrznej frustracji. Są manifestacją ważnej, niezaspokojonej potrzeby. Jeżeli ważne potrzeby zostały zaniedbane w takim stopniu, że druga osoba podnosi głos, krzyczy czy generalizuje, to znak, że te potrzeby są nie od dziś zaniedbane.

Mamy tego przykład na ulicach. W Polsce (ale też w innych krajach) wiele osób w bardzo intensywny, wyraźny sposób czyli krzykiem, wulgaryzmami dopomina się o swoje. Poczucie zagrożenia sprawia, że człowiek mobilizuje się do walki w podświadomym przeświadczeniu, że to przyniesie korzystne rezultaty. Często się zdarza, że zamiast wyrażać swoje pragnienia, wykrzykujemy generalizacje, krytykę lub epitety względem drugiej osoby. W NVC czasami mówimy, że tego rodzaju zachowanie, czyli wykrzykiwanie ocen, generalizacji, etykiet w stosunku do drugiego człowieka jest nieumiejętnym sposobem wyrażania potrzeb: słychać gniew, ale nie wiadomo czego dokładnie ta osoba potrzebuje. Dobrze znamy efekt. Agresja i krzyk zazwyczaj przynoszą odwrotne skutki, niż byśmy sobie życzyli. Chcielibyśmy, aby dziecko z nami współpracowało, ale podnosimy głos, wykrzykujemy różne nakazy czy zakazy, grozimy konsekwencjami więc dziecko próbuje odwetu albo wycofuje się. Zamiast współpracy mamy jeszcze większe wzajemne oddalenie się.

Myślę, że już na tym etapie da się dostrzec, że to, co druga osoba manifestuje niekoniecznie jest tym, czego potrzebuje. Np. Ostatnio kilka razy mój syn zarzucił mi, że “Ty zawsze zostawiasz po sobie bałagan”. Za każdym razem to zabolało, bo choć zdarza mi się nie sprzątnąć czegoś od razu, to dużo energii wkładam w to, żeby zachować porządek, sprzątając zarówno po sobie, jak i po innych. Jego słowa uderzyły w mój obraz własnej osoby, co rodzi sprzeciw. Mogłabym uciec w sarkazm (atak) „To się czyścioszek odezwał!”, albo w tłumaczenie się „nie bałagani tylko ten, co nic nie robi”. Zamiast tego zastanowiłam się nad sobą. Dlaczego to budzi we mnie emocje? Długo nie musiałam się zastanawiać, by znaleźć odpowiedź. “Chciałabym być częściej doceniana za moją pracę. Chciałabym, aby mój wkład w dom był w większym stopniu zauważony.”  Potem zastanowiłam się, co sprawiło, że mój syn tak mówi? Jaka jego potrzeba jest zaniedbana? Pierwsza, która mi przychodzi na myśl, to potrzeba samostanowienia, akceptacji, docenienia i bycia zauważonym. On jest uważny na gaszenie światła i często je po wszystkich gasi, z dumą chwali się, że „jego część pokoju jest czysta”. Być może właśnie za to chce być bardziej doceniony. Możliwe też, że źle się czuje z tym, kiedy my mu zwracamy uwagę, aby coś po sobie posprzątał. Może ma poczucie niesprawiedliwości, że to robimy, zwłaszcza, że też nie zawsze po sobie sprzątamy. Być może chciałby mieć więcej wolności w zakresie tego, w których momentach po sobie posprząta, a w niektórych nie. Gdy przechodzę taką ścieżkę, moje emocje powoli opadają. Mogę wówczas przyznać

Widzisz różnicę? Przecież mogłabym się bronić, podkreślając, że to ja dbam o porządek w całym domu. Mogłabym odpowiedzieć w złości, że to ja sprzątam w domu i nikt nie ma prawa mówić mi kiedy mam to robić, ale mogę też odpowiedzieć zrozumieniem, np. “hmm, wiesz co, masz rację, rzeczywiście teraz po sobie nie posprzątałam, już lecę to zrobić, a tak w ogóle chciałam ci powiedzieć, że bardzo ci dziękuję, że jesteś na to uważny”, albo „Rzeczywiście, nie posprzątałam po sobie.” I dalej „Dziękuję, że dbasz o czystość. Posprzątam, jak skończę xyz” albo: „wiesz, na razie nie mam na to energii. Chcesz mi pomóc?” Mogę odpowiedzieć słowami, które w moim odczuciu mają szansę spełnić zarówno moją potrzebę, jak i domniemaną potrzebę syna. A kiedy już to zrobię, zaznaczę też swoją granicę. Mogę to zrobić słowami: “Wiesz co? Następnym razem nie chciałabym, żebyś mówił do mnie takim tonem, bo zrobiło mi się przykro. Tym bardziej, że na co dzień sporo pracy wkładam w utrzymanie czystości w domu”. Podsumowując: za trudnym komunikatem dziecka może kryć się coś ważnego, ważna potrzeba lecz równocześnie my też chcemy wyrazić swoje potrzeby i określić granice. 

 

Usłyszeć to, co ukryte w relacji z dzieckiem

NVC skupia się na tym, co jest pod spodem, głębiej. Na poziomie uczuć, intencji, głęboko ukrytych pragnień.

Dzieci zaskakują bezpośredniością i szczerością, pokazywaniem i mówieniem wprost o tym, co jest dla nich trudne czy bolesne. Lecz gdy emocje są silne, często ich zachowanie jest dalekie od prawdziwych pragnień. Na przykład dzieci w wieku przedszkolnym często „fiksują” się na jakieś rzeczy “nie, nie taka łyżeczka”, „Ja nie chciałam w tą stronę, chcę w tamtą!” albo powtarzają “nie to, nie to, nie to”. O co chodzi? Dziecko mówi o łyżeczce, talerzyku, że chce kotleta, a jak dostaje kotleta, to chce zupę i że w ogóle to nie jest głodne i że chce tylko jabłuszko. Zazwyczaj wcale nie chodzi o jabłuszko, nie chodzi o talerzyk, nie chodzi o łyżeczkę. W NVC, jedną z cennych postaw jest uwolnienie od tego, co jest na zewnątrz. Wchodzimy głębiej. Skupiamy się na poszukiwaniu przyczyn niepokoju, rozdrażnienia, podirytowania czy smutku. Jaka potrzeba kryje się za takim zachowaniem? Potrzeba bezpieczeństwa, stabilizacji, spokoju, uwagi, akceptacji, zrozumienia czy może odpoczynku? Czy dziecko jest zmęczone czy potrzebuje uwagi? Zamiast reagować nerwowo “no to tą łyżeczkę czy tą? Zdecyduj się!” powiemy “hmm, widzę, że to dla ciebie ważne, zastanówmy się nad tym razem, jak to rozwiązać”. Tym samym dajmy mu uwagę, zrozumienie, przestrzeń, akceptację trudności, które przeżywa. Zwykle, gdy dziecko poczuje się usłyszane, zaczyna „mięknąć”, jakby powietrze z niego schodziło. Ciśnienie opada nie dlatego, że dziecko dostaje właściwą łyżeczkę, ale dlatego, że dziecko dostaje uwagę, bezpieczeństwo czy poczucie akceptacji. Dostaje to, czego teraz potrzebuje. I dopiero wtedy doświadcza ulgi. Inny przykład. Gdy dziecko jojczy w drodze z przedszkola do domu, często bierzemy to za sygnał zmęczenia. Lecz okazuje się, że czasem wystarczy chwila poprzytulania, 5 minut na kolanach, kilka zdań rozmowy i jakby nowa energia w dziecko wstępuje. Ma chęć na spacer w parku albo jeszcze weźmie od nas torbę z zakupami. Jak to możliwe? Widocznie akurat tym razem nie chodziło o zmęczenie fizyczne, ale o bycie zauważonym, o bliskość lub o poczucie bezpieczeństwa.

Tu ukazuje się kolejna zasada NVC. W relacji nie ma stałych związków przyczynowo-skutkowych. Nie działają proste matematyczne rozwiązania: A+B=C, np. robię A gdy dziecko zrobi B, a wtedy uzyskujemy C. Każde dziecko jest inne i każde będzie reagować inaczej. W dodatku nasze dziecko, niby cały czas to samo, codziennie może reagować inaczej – bo ma inne potrzeby. Nie ma uniwersalnych metod, które będą zawsze skutkowały, ale są pewne kierunki, które dają większą szansę na dobre relacje i wspólne znalezienie rozwiązań. Jednym z takich kierunków jest zwracanie uwagi na to, czego potrzebuje dziecko i jakie nasze zachowanie miałoby szansę spełnić tę potrzebę. Np. Jeżeli mamy poczucie, że dziecko potrzebuje wyciszenia, spokoju, łagodności, to możemy włączyć w tle jakąś spokojną, relaksacyjną muzykę, szum morza czy dźwięki natury.

Często na tym etapie rodzice reagują zaskoczeniem: „Jak to, my tak się staramy, przytulamy, rozmawiamy, bawimy się, a ono potrzebuje jeszcze więcej uwagi i miłości?” Tak naprawdę nie mamy kontroli nad tym, co dziecko od nas przyjmie, jak rozumie nasze zachowania czy słowa. Nie wiemy, jak nasze zachowania zostaną odebrane oraz czy spełnią potrzeby naszego dziecka. Zresztą nie byłoby dobrze, gdyby rodzic spełniał 100% potrzeb dziecka (ale to na całkiem inną opowieść). Najlepsze, co możemy zrobić, to z uważnością towarzyszyć dzieciom, w tym żeby odnajdowały ukojenie dla swoich potrzeb oraz z otwartością pokazywanie swoich emocji, potrzeb i strategii na ich spełnianie.

 

Rodzic empatyczny czy konsekwentny?

Czy jako rodzice powinniśmy być bardziej empatyczni czy konsekwentni? Czy bardziej powinniśmy dbać o granice czy o czułość i uważność?

W NVC bardzo mocno zwracamy uwagę na to, żeby nie tylko z uważnością słuchać potrzeb dziecka, nie tylko być czujnym na jego potrzeby i oczekiwania, ale także aby z taką samą uważnością patrzeć na samego siebie. Kiedy staramy się być dobrym rodzicem, często wciskamy się w kolejne ramy, kolejne wymagania i oczekiwania względem samego, samej siebie. Sami wymyślamy sobie, że powinniśmy jeszcze więcej robić albo czegoś nie robić. Tak sobie wymyślamy, a potem dokładamy i dokładamy… Im więcej mamy świadomości i empatii, tym więcej od siebie wymagamy i tym więcej chcemy realizować dla naszych bliskich. To jest pułapka. Każdy ma swoje granice. Nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego dla wszystkich. W NVC szuka się odpowiedzi na pytanie – jak dbać o swoje granice, równocześnie będąc empatycznym. Im bardziej będziesz rozijać uważność i empatię, tym bardziej będziesz potrzebować stałych, dobrze zaopiekowanych granic. Na warsztatach spotykam zarówno rodziców nastawionych tak mocno na empatyzowanie z dzieckiem, że zapominają o sobie, tych którzy naturalnie dbają o swoje granice uwzględniając potrzeby bliskich, ale też i tych, którzy z nadmierną sztywnością się ich trzymają nie uwzględniając zmieniających się potrzeb otoczenia. Zarówno zbyt elastyczne jak i zbyt sztywne granice nie będą korzystne. Na szczęście w tym zakresie wiele możemy zmienić, a pierwszy krok to uświadomienie sobie swoich naturalnych predyspozycji. 

0
    0
    Twój koszyk
    Twój koszyk jest pustyWróć do sklepu